Na Poznań, naprędce

Kolano przestało boleć. Coś sobie naciągnęłam przy kostce. Rower cały. Straty cielesne tylko zostały po sobotnich zmaganiach na Róży Wiatrów, która miejsce miała w Koziegłowach (tuż pod stolicą Wielkopolski). Setkowe imprezy rowerowe na orientację, to super sprawa. Jest z kim rywalizować. Raczej jestem bliżej drugiego krańca listy z wynikami. Aspiracje i możliwość pięcia się - są. I będą. Przed zawodami można prowadzić inteligentne konwersacje, czy też pożartować. Wszyscy są fajni.

Nawet jest posiłek na mecie nie zawsze ograniczający się do kotleta z kurczaka zarżniętego w ubojni. Oprócz jedzenia na zawodach, można dostać również opisy punktów. Dziewiętnaście ich było. Intrygująco brzmiący opis jednego z nich „górka na ścieżce” wzbudził zaciekawienie. Pojawiały się pytania, że niby jak to wygląda? Ktoś kopczyk na ścieżce ulepił, czy jak?
Tak wyglądał start.


Fotosik Wojtka Zająca

A tak wyglądała mapa.


Wielkiej filozofii nie było. Wariant w lewo, bądź w prawo.

Darkowi Bogumiłowi, to takie zawody, by się nie podobały. Na mapie wszystko się zgadzało, punkty dobrze stały (w końcu nazwisko organizatora-orientalisty zobowiązuje). Nudziłby się. Żadnych bagien, krzaków, przechodzenia przez rzeki. Dużo szutrów, asfalty. Popsuć sobie rower ciężko było. Jedna większa wycinka w lesie tylko. Jak dla mnie, to mogliby wyłączyć tylko ten wiatr i podnieść trochę temperaturę. 


Tak został zawieszony ten punkt z opisem „górka na ścieżce”. No nie było żadnego tunelu pod tym wzniesieniem.


Szósteczka. Nawet jak na mapie nad brzegiem jeziora ścieżki nie ma. W rzeczywistości one magicznym sposobem, to są. 

Trasa była szybka. Krystian Jakubek, wschodząca gwiazda orientacji rowerowej, wygrał z czasem 4:39. Jednocześnie niewiele mu zabrakło do pobicia rekordu Piotrka Buciaka na 100 km (4:14). Setka setce nigdy równa nie jest. Co nie zmienia faktu, że błyskawica z niego (wyprzedził mnie może 50 m przed pierwszym punktem, chociaż tyle cieszy:-)). Drugie miejsce zajął Łukasz Mirowski, trzecie Remik Nowak. Byłam trzecia wśród Pań. Wiem dokładnie, gdzie straciłam pierwsze miejsce. Niemniej jednak, pokonanie takiego dystansu poniżej 7h, to w moim wykonaniu wyczyn wyśmienity. Statystyk swoich nie prowadzę, ale to się chyba zdarzyło pierwszy raz…


Forosik też Wojtka. Podium Pań. 

To były, dobre, dobre, dobre, proste, szybkie zawody. W pełni dostosowane do mojego intelektu. Idealne, żeby zdążyć następnego dnia na elitarne zawody PWiM w RJnO w Warszawie. Trzeba mieć w końcu priorytety. Trzeba odpoczywać. Trzeba się wysypiać. Trzeba mniej pracować. Trzeba mieć parę. Trzeba jeść ziemniaki. Trzeba żyć:-)