- Pociągający jestem, co nie?

-Szczególnie jak ciągniesz nosem i smarkasz na mnie w locie! To przykład jednego z wielu żarcików, jakie mają miejsce na rajadach przygodowych. Ten konkretnie pochodzi z ubiegłoweekendowych Leni w terenie, które odbyły się w Siedlcach. Marcin Zdziebło pyta w trakcie etapu rowerowego, to co miałam odpowiedzieć? Jeszcze się odegram za wkręcanie o rolkach. Za niebieski materacyk również. W końcu też potrafię smarkać w locie:-)

Poniżej zamieszczam schemat trasy rajdowej.

Nasze przejazdy można oglądać tutaj.

Ale na trackach to nie widać wszystkiego. Na tym pierwszym etapie rowerowym (ze startu), to piekielnie brzuch mnie rozbolał. Dobrze, że to się to wtedy przydarzyło, bo najchętniej nie schodziłabym z roweru. Skuliłam się i szybko jechaliśmy. Całe szczęście, że mieliśmy przemiłych kompanów podróży, to jakoś względnie zniosłam ten etap. Marcin Zdziebło i Szymon Ławecki usilnie próbowali nas wyprzedzić. Ale drogi fatalne były. Było mnóstwo przelotów polnych. Jak spadł  deszcz, to się błoto na tych drogach porobiło. Właściwie gór żadnych nie było, ale ciężko się jechało. 

Fotorelacji z zawodów powstała cała masa. Na każdym prawie kroku był fotograf. 

Wdzięcznie pozujący wygrywcy rajdu: Marcin Zdziebło i Szymon Ławecki (fot. Dariusz Sikorski).

Nie można było spokojnie zrobić siku, bo w każdym momencie mógł wyskoczyć zza krzaka Pan z aparatem. Na kajakach nas tylko nie złapali. Jakim cudem? Organizatorzy zafundowali nam 9,5km pływania Liwcem tylko, że pod prąd. W takich konkurencjach, to wielkiego doświadczenia nie mam. Po drodze punktów nie było. Jedynie zawieszono lampion na początku i końcu trasy. No to płyniemy. Myślałam, że będzie gorzej. Wolniej będzie. Przesuwamy się dalej. Jakieś rozlewisko! To myk z kajaka i ciągniemy. Spryciule jesteśmy, bo się w linkę zaopatrzyliśmy. Liwiec na trasie całkiem często meandrował. My tych myków to wykonaliśmy całkiem sporo. Na tyle sporo, że około 3/4 trasy, to pokonaliśmy pieszo. Jednemu zespołowi, to udało się skręcić w niewłaściwą rzekę na rozwidleniu. Kto mocnemu zabroni? W końcu bardzo ładnie tam było:-)

Tak te myki mniej więcej wyglądały - z kajakiem po granicy lasu.

Pierwszy raz w życiu przeprawiałam się pod pastuchami z kajakiem. Szczęście, że nie trzepało. W tle to się krowy pasły. Przypływamy na metę kajakową. Pan od kajaków trochę się zdziwił naszym fenomenalnym czasem. Bo spływ (rekreacyjny) na tym odcinku zajmuje ok. 3 h. Nam pod prąd wyszło ok. 1,5 h. Byliśmy najszybsi ze wszystkich. Dogoniliśmy nawet Marcina z Szymonem. 

Wiele zespołów nie brało udziału w zawodach. Szkoda ogromna. Darek przed startem powiedział, że będziemy walczyć o to, żeby nie być na końcu stawki. Rywalizacja była zacięta. Pierwsze miejsce wyklarowało się w połowie trasy rajdowej. Kto zajmie drugie i trzecie miejsce, to nie było pewne do samego końca rajdu. Skończyliśmy bieg na orientację. To było już raczej po połowie trasy przemierzonej przez nas. Minęło 5 minut. Przybiegają za nami bracia Grabowscy z tekstem do mnie, że Dziewczyny lubią brąz przecież! Szybko się zebraliśmy z Darkiem na rolki. Uciekamy. Rolki mieliśmy okazję robić w przeuroczej aurze.

Prognozy pogody, to tak się średnio sprawdziły. Miało nic nie padać, nie siąpić, być sucho przynajmniej. No ale nic nie szkodzi, bo asfalt się pięknie świecił. Na dalekim planie, to akurat my jedziemy (fot. Dariusz Sikorski).

To były bardzo dobre zawody. Bardzo dobrze spisał się budowniczy trasy. Organizatorzy prócz tego, że wszystko cacy przygotowali, to byli przemili . Na przepakach herbatka, żarciki. Przyjemnie niebywale. Nagrody fajne. Jeszcze piękne zdjęcia nam robili (zdjęcie "czołowe" jest autorstwa Mariusza Drabio) . Serdecznie im dziękujemy za pożytecznie spędzony czas, bo wyśmienicie się bawiliśmy. Na trasie spedziliśmy ok. 10,5 h. Całkiem krótko. Kilkometrów wyszło około 115. Finalnie uplaswaliśmy się na drugim miejscu. Po piętach nam deptali. Dzięki wielkie wszystkim zespołom za chęć walki i rywalizację! Widzimy się w przyszłym roku?

Zdradzę tajemnicę największą na świecie. Dziewczyny absolutnie brązu nie lubią. W gradacji srebro też jest słabe, ale z pewnością lepsze niż brąz. To jakaś pomyłka. W końcu piosenkę wykonuje Pan z problemami psychicznymi, który chciał popełnić samobójstwo. Co ten alkohol z ludźmi robi? Chyba, że ten brąz tak mu namieszał w tej głowie… kolor brązowy jest najbrzydszy na świecie!