Rozstrzygnięcie

Niezwykle się ubawiałam podczas poszukiwań mojego Pucharu. Dzisiaj nadszedł dzień podsumowania. W związku z tym, że przemawiają do mnie prace plastyczne lub obrazy, to takie będą docenione. Za pomoc i wsparacie są nagrody. I to jakie?!

Wspomnienie kwestii, pokrótce: chodzi o trofeum za moje wybitne wyniki w RJnO za rok ubiegły, bo wygrałam Indywidualny Puchar Polski.

Otóż wpłynęły dwie prace konkursowe. Pierwsze miejsce zajął Grzegorz Doliński (nagrodzony obrazek, ten powyżej z Cristiano). 

Nagroda jest taka.

To żadna podpucha albo podstęp jakiś. Testowałam dzisiaj miejsce, także śmiało można korzystać. Serdecznie zapraszam do odbioru! Smacznego!

Praca obrazkowa (poniżej) autorstwa Marcina zajmuje drugie miejsce. Nagrodą jest uścisk dłoni Mistrzyni (każdy by chciał:-))


Uzasadnienie dla drugiego miejsca jest takie: zdjęcie zrobione sprzed domu się mniej liczą. Ale niech będzie, szczere chęci pomocy doceniam. Dla mniej zorientowanych, na zdjęciu jest Izba Przyjęć w Tworkach.

Podsumowanie: Dyrektor Rowerowy (będzie po nazwisku), Tomasz Nitsch, przyznał się, że perfidnie pije z mojego Pucharu herbatę. Dyrektor Rowerowy niech się utopi w tej herbacie. Teina w nadmiarze szkodzi. Poważnie całkiem, bo w reakcji z kwasem moczowym przyczynia się do powstania kamieni nerkowych. Odkładanie takich kryształków w stawach powoduje bolesne obrzęki rąk oraz nóg. Teina hamuje wchłanianie żelaza, czyli anemia na zawołanie. Finalnie sprawa stała się jasna. Dyrektor więzi w niewoli mój Puchar. Hańba!

Komentarze

Po dłuższym zastanowieniu,

Po dłuższym zastanowieniu, czy jest sens brania udziału w tym cyrku, jednak napiszę te kilka zdań. 

Właściwie to Marcin skomentował to już wybitnie klarownie zdjęciem, ale skoro dalej ten temat jest drążony, to może przypomnę Ci Karolino, że na zawodach w Gliniance (28.10) umówiliśmy się, że przywiozę Ci go w dniu następnym na zawody w Malcanowie (29.10). Przywiozłem, ale Ty nie przybyłaś. 

Być może uważasz, że ciąży na mnie jakiś obowiązek wręczania pucharów ludziom którzy najpierw kpią publicznie z rozgrywek Pucharu Polski, następnie olewają uroczystość zakończenia sezonu, a póżniej robią jakąś dramę wokół tego tematu. Tłumaczę: nie, nie ciąży. Mimo to wożę go za Tobą, ale widzę, że bardziej niż odebranie go cieszy Cię pisanie o Twoim uciemiężeniu. Na to jest chyba określona jednostka chorobowa. Żaden ze mnie lekarz, skieruj swe kroki do kogoś innego, może pomoże. Niniejszym oświadczam, że dla mnie ten temat jest ostatecznie zamknięty. 

Tomasz Nitsch vel tATO

Od ilu miesięcy słyszałam:

Od ilu miesięcy słyszałam: „Przywiozę”? – pustosłowie. Skoro Dyrektor tak wozi ten Puchar, to dlaczego nie wręczył od tylu miesięcy? Jestem prawie na każdych zawodach na Mazowszu. Zresztą wielokrotnie się widzieliśmy. Z przeziębienia chyba nie muszę się tłumaczyć. A że jestem zlewana mailowo przez Dyrektora, w dialogu na żywo też, no to jak to wygląda? Zakończenia nie ignorowałam. Wszyscy doskonale wiedzą, że startowałam w tym czasie na Dymnie (bo dużo wcześniej się zadeklarowałam, że tam będę). Dyrektor był zresztą telefonicznie uprzedzony, że na tym Zakończeniu, może mnie nie być. Skoro wyraźnie widać z mojej strony chęć odebrania tergo Pucharu, to chyba jednak dla mnie coś znaczy… Gdybym kpiła z rozgrywek Pucharu Polski, to chyba nie brałabym w nich udziału? Pewnie, że temat zamknięty…bo tego Pucharu nie ma i pewnie nigdy nie było. Niedotrzymywanie słowa to kwalifikuje się już pod inną jednostkę. Ciężki ten plastik…

Pamiętaj Droga Pani, że mimo,

Pamiętaj Droga Pani, że mimo, iż temat z tych lekkich, bo pogłupkowatych, to jednak kłamstwa to już całkiem inna sprawa. Więc wyhamuj trochę.

 

Wielmożny Dyrektorze, to

Wielmożny Dyrektorze, to fizycznie dostałam ten Puchar? Nie. Stwierdzam tylko fakty...

Tytuł posta brzmi: Rozstrzygnięcie. Tym postem kończę temat.

A po co ci ten złom? Jak

A po co ci ten złom? Jak chcesz to ci oddam trochę mojej żony i moich z piwnicy. Temat ciekawy, odważny, ale jeden raz by wystarczył. Dowcip, choćby nie wiem jak dobry, słyszany drugi raz i opowiadany przez kogoś kto opowiada go od drugiej strony już nie śmieszy. Do zo na szlaku z mapą w ręku i z głową czystą od myśli o bzdetach.