Woda, ziemia i powietrze były na tym rajdzie tylko statystami. Jedynym liczącym się żywiołem był bowiem ogień, który palił czachy zawodników już od samego startu rajdu w sobotę 16 czerwca o godz. 9:00. Wiele ekip planowało ukończyć całą trasę za dnia i można powiedzieć, że w wielu przypadkach cel został osiągnięty, jednak tylko połowicznie. Trasę ukończyły, ale niestety nie całą i nawet nie połowę.
Na trasie Extrim, czyli długiej rajdu przygodowego najlepiej z żywiołem poradzili sobie weterani AR: zespół Nawigator w składzie Paweł Moszkowicz i jego wielbłąd (rezerwuar wody pitnej) Sławek Łabuziński. Trasę ukończyli po 17 godzinach napierania, czyli 3 godziny przed Nonstop Adventure (Marek Woźniczka i Staś Odróbka), który to zespół przeszedł przez labirynt rajdowych zadań jak prawdziwy czołg. Trzeci na mecie zameldował się Team 360°, czyli Ulrike Fuhrman i Michał Kiełbasiński.
Przypadek Uli i Misia jest o tyle ciekawy, że ilością przygód mogli by obdzielić team czteroosobowy na dużo dłuższym rajdzie do którego się nomen omen przygotowują. Mowa tutaj o rozgrywanym w lipcu w Finlandii Endurance Quest na którego liście startowej figuruje tajemniczy polski zespół Event Horizon. Oprócz Uli i Misia do startu przymierzają się jeszcze dwa Maćki, czyli Więcek i Marcjanek, i w takim właśnie czteroosobowym składzie całe towarzystwo stawiło się w sobotę na starcie w Kluczach. Jeśli zaś chodzi o ich przygody to co przeżyli i widzieli post ten w telegraficznym skrócie Wam opowie.
Najsampierw Misio łamie mały palec jednej ręki, który od tej pory fikuśnie sterczy na bok. W czasie rajdu dyskomfort podczas jazdy na rowerze po wybojach jest komunikowany reszcie kapeli oraz leśnej zwierzynie donośnym rykiem. Co ciekawe rajd się jeszcze nie zaczął. Rajd się zaczyna i jak już wiemy jest trochę ciepło. Gdzieś tak w połowie, na jednym z trekingów Maciek Marcjanek białymi gałkami oczu komunikuje reszcie zespołu brak komunikacji z otoczeniem. Zespół szuka dla niego bezpiecznej przystani w Strzegowej i zamawia transport ciała do bazy rajdu. Przy okazji nadarza się okazja do obejrzenia zmagań naszych dzielnych piłkarzy z Czechami u trochę zaskoczonych niecodzienną sytuacją mieszkańców jednego ze Strzegowskich domostw. Mimo dołującego wyniku meczu 0.75, albo raczej 1.5 zespołu wyrusza w ciemną noc na resztę trasy przyświecając sobie rachityczną latarenką. Jak przystało na mistrzów logistyki, a jednocześnie urodzonych optymistów, prawdziwe latarki czekają na naszych bohaterów dopiero w następnym przepaku.
Ostatecznie Ula, Misiek i Maciek Więcek meldują się na mecie trochę przed 7:00. Ula i Misio kończą więc całe zawody na trzecim miejscu i jednocześnie jako najlepszy miks. Gratulujemy hartu ducha i oczywiście zazdrościmy przygód. Wyniki pozostałych tras można oglądać na stronie rajdu.